Dowspuda

 

DOWSPUDA 2000
4 Festiwal Muzyki Celtyckiej

Relacja z festiwalu


Dzień I | Dzień II | Dzień III

mapka Dowspuda - mała mieścina na północno-wschodnich rubieżach Polski. Dawno temu była wsią należącą do napoleońskiego generała Michała Paca, który postawił tu zresztą swój pałac. Dzisiaj z pałacu ostały się ino resztki - brama i jedna baszta. Niewiele, ale to co przetrwało zostało całkiem ładnie odnowione. I pewnie byłoby tyle co można napisać o tym miejscu gdyby nie jeden fakt - parę lat temu staraniem nielicznej grupki ludzi udało się zorganizować pierwszy „krajowy” festiwal muzyki celtyckiej w Polsce. Miałem przyjemność być tam zarówno w zeszłym roku, kiedy została porzucona formuła konkursowa na rzecz pokazowej, jak i w tym, szczególnym roku 2000. Poniżej będziecie mogli przeczytać i zobaczyć co działo się na 4 Festiwalu Celtyckim w Dowspudzie. A więc do dzieła.

Podróż

Droga do Dowspudy była zaiste długa i męcząca, co może potwierdzić prawie każdy (chyba, że jest szczęśliwym mieszkańcem Suwałk, Białegostoku czy innych pobliskich miejscowości. Nasza podróż z południa Polski trwała 16 godzin, a pewnie nie była najkrótsza z możliwych. Gdzie leży Dowspuda możecie zobaczyć na mapce obok. Niestety podróż kosztowała nas tyle wysiłku, że darowaliśmy sobie warsztaty taneczne prowadzone przez zespół Comhlan, a i na pierwszy występ Uli Kapały spóźniliśmy się mocno.

Dzień pierwszy - irlandzki

Jako pierwszy wystąpić miał trójmiejski zespół Connors, jednak z rożnych względów jednak nie wystąpił, a szkoda. Tak więc zaszczyt inauguracji festiwalu przypadł Uli Kapale, śpiewającej tradycyjne szkocko-irlandzkie ballady. Jako że zdążyłem posłuchać ledwo kawałka ostatniej piosenki, przejdę do kolejnego wykonawcy, zespołu Dudy Juliana ze stołecznej Warszawy. Jest to zespół specyficzny z jednego powodu - śpiewają mianowicie wyłącznie po polsku, tłumacząc klasyczne irlandzkie piosenki na nasz rodzimy język. Wychodzi to całkiem zgrabnie, choć osobiście mam wrażenie, że lepiej chyba słucha się „irlandczyzny” po angielsku. Instrumentarium zespołu jest można by powiedzieć „klasyczne”, czyli skrzypce, akordeon, gitara, whistle. Ciekawą sprawą jest gra na bodhranie w kobiecym wydaniu, rzecz u nas wręcz niespotykana :)


Dudy Juliana Elphin Shamrock - Monika Jakubowska

Kolejną atrakcją wieczoru był zespół taneczny Elphin z Trójmiasta. Wystąpił po raz pierwszy na festiwalu i w sześcioosobowym żeńskim składzie zaprezentował zestaw tańców inspirowanych nowoczesnym tańcem irlandzkim. Osobiście po raz pierwszy widziałem na naszej scenie taniec stepowy, wykonywany oczywiście w specjalnych butach. Uwagę zwracały też bardzo ładne stroje. Krótki dosyć występ bardzo się spodobał publiczności (i mi też), nic dziwnego zresztą.
Zaraz po Elphin'ie na scenę wszedł Shamrock - zespół bardzo w tych okolicach popularny, co zresztą było słychać po dość głośnej reakcji publiczności. Grają muzykę nieco ostrzejszą od innych, co oczywiście zostało wykorzystane przez sporą grupkę tzw. młodzieży podskakującej rytmicznie pod sceną, całe szczęście, że było jej jakby mniej niż w zeszłym roku. Shamrock jako jedyny chyba zespół występował na wszystkich festiwalach w Dowspudzie, a w tym roku po raz pierwszy z nową wokalistką, całkiem dobrze radzącą sobie na scenie. Poza tym gościnnie na whistlach zagrał lider grupy Folkstone (któremu dziękuję za pożyczenie filmu do aparatu).


taniec Conmhlan'u Carrantuohill - cały zespół w jednym ujęciu

Po prawie godzinnym koncercie na scenie tanecznej pojawił się krakowski Comhlan, dając jeden z wielu pokazów tańców irlandzkich i szkockich. Zobaczyć można było kilka podstawowych tańców setowych i ceili, jak zwykle w fantastycznym wykonaniu. Ostatnim tańcem był popisowy taniec zespołu - „Morris”, wykonany do niesamowitej, pełnej energii muzyki. To po prostu coś, co trzeba koniecznie zobaczyć.
Jak to zwykle bywa na zakończenie dnia wystąpiła największa gwiazda, czyli Carrantuohill. Myślę, że w tym przypadku niewiele jest do opisywania, zespół słyszał chyba każdy. Usłyszeć można było głownie rzeczy z ostatniej płyty „Between”, choć nie tylko. Przy okazji koncertu popatrzeć można sobie było na taniec Comhlan'u, wykorzystującego każdą nadarzającą się okazję do tańca. Dodatkową „atrakcją” był żałosny popis jednego z członków grupy Open Folk, osobiście dziwię się bardzo, że nikt nie był w stanie zdecydowanie zareagować na tę sytuację.
Pierwszy dzień festiwalu zakończył się grubo po godzinie 1.00, choć dla wielu nie był to koniec atrakcji - życie towarzyskie bowiem rozkwitło w barze mieszczącym się w podziemiach pałacu.


Elphin Carrantuohill - pierwsze skrzypce Open Folk?
Dzień I | Dzień II | Dzień III