Rozdział III,  Wielka bitwa na równinie Magh Tuireadh

niedługo po tych wydarzeniach Fomorianie, pod dowództwem swojego króla - Balora Evil Eye, zdecydowali się zaatakować Tuatha de Danaan.
Nadeszli z północy, gdzie znajdowały się ich cztery miasta, stolice nauki: wielkie Falias i złociste Gorias, oraz Finias i bogate Murias. W tych czterech miastach mieszkało czterech mędrców, którzy uczyli synów i córki Danu i przekazywali im wielką wiedzę. Tuatha de Danaan przywieźli ze sobą cztery skarby: Lia Fail - Kamień Waleczności zwany także Kamieniem Przeznaczenia, Miecz, Włócznię Zwycięstwa oraz Kocioł od którego nikt nigdy nie odszedł głodny.
Lugh wysłał Dagdę do Fomorian aby opóźnił ich atak najbardziej jak to możliwe, co pozwoliłoby Irlandczykom lepiej przygotować się do bitwy, i Dagda natychmiast wykonał rozkaz. Przybywszy na miejsce poprosił ich o opóźnienie wymarszu, na co Fomorianie się zgodzili. Nim jednak puścili go z powrotem Do Teamhair postanowili trochę z niego pożartować. Wiedząc, że Dagda uwielbia dobry rosół przygotowali dla niego wielki kocioł po brzegi wypełniony osiemdziesięcioma galonami wywaru z mięsa koziego, owczego i wieprzowego i kazali Dagdzie to wszystko zjeść.
Tuatha de Danaan wzięli trzy rzeczy za swoje symbole: pług, słońce oraz leszczynę, tak więc mówiło się, że Irlandia była podzielona pomiędzy te trzy rzeczy: Coll - leszczyna, Cecht - pług i Grian - słońce.
- Jeśli zostawisz z tego choć jeden kęs, skończymy z tobą natychmiast! - zagroził mu Fomorianin Indech.
Dagda chcąc nie chcąc wziął wielką łyżkę i zaczął powoli jeść. Wywar okazał się przepyszny, więc Dagdy zjadł wszystko do ostatka. Po tak wielkim obiedzie naszła go nieodparta ochota na drzemkę, położył się więc tak, jak stał, obok kotła, a Fomorianie pokładali się ze śmiechu na jego widok, gdyż brzuch zrobił mu się tak wielki jak ów kocioł. Po paru chwilach Dagda się obudził i ciężko stąpając wyruszył w drogę powrotną do Teamhair.
Gdy ociężały Dagda wlókł się do domu, zostawiając za sobą koleiny głębokie jak rów graniczny, zobaczył piękną boginkę Morrigu kąpiącą się nieopodal w rzece. gdy Dagda wyżalił się jej, Morrigu obiecała, że zemści się na tym, który zrobił mu taki złośliwy dowcip.

tymczasem w Teamhair Lugh zwołał na naradę wszystkich druidów, kowali, medyków i wojowników. Wpierw zwrócił się do wielce uzdolnionego czarodzieja:
- Jak ty i inni czarodzieje zamierzacie przyczynić się do naszego zwycięstwa nad Fomorianami?
- Mogę zrzucić wszystkie góry Irlandii na zamek Fomorian. Dwanaście najwyższych gór Irlandii oferuje ci swą pomoc, Lugh.
Takie samo pytanie zostało zadane przedstawicielom różnych profesji i zażdy zobowiązał się że będzie walczył z Fomorianami tak, jak najlepiej potrafi. Tak więc magowie obiecali, że sprowadzą wielkie pragnienie na Fomorian i że ukryją przed nimi wodę w rzekach i jeziorach tak, że nie znajdą w nich ani kropli dla siebie, ale dla Irlandczyków zawsze będzie jej pod dostatkiem.
- Dwanaście największych jezior Irlandii oferuje ci swą pomoc, Lugh - obiecali.
Przedstawiciel druidów przyrzekł sprowadzenie trzech deszczy ognia na nieprzyjaciela.
- I wezmę od każdego z nich po dwie trzecie jego odwagi i siły oraz wprowadzę chorobę w ich ciała i w ciała ich wierzchowców. A na irlandzkich wojowników rzucę czar, że z każdym oddechem będzie przybywało im siły i odwagi a przez siedem lat nie będą czuli zmęczenia.
Dwie czarownice: Bechulle i Dianan na zadane przez Lugha pytanie odpowiedziały:
- Rzucimy urok na drzewa, kamienie i trawy, tak że staną jako zbrojna armia przeciw Fomorianom, którzy na jej widok rozpierzchną się w strachu.
Poeta Carpre obiecał ułożyć ciętą satyrę i rzucić na nich urok tak żeby Fomorianie ze wstydu nie mogli stanąć twarzą w twarz z odważnymi wojownikami Irlandii.
Kowal Goibniu rzekł te słowa:
- Jeśli jakakolwiek broń zostanie zniszczona, natychmiast zrobię na jej miejsce nową. I żadne ostrze jakie wyjdzie spod mojej ręki nie chybi celu i nikt, kogo choćby ono draśnie, nie przeżyje. Dodam jeszcze, że to o wiele więcej niż potrafi zrobić Dolb, kowal fomoriański.
Credne, mistrz mosiądzu zobowiązał się do wykonania solidnych okuć do włóczni, rękojeści noży i mieczy oraz obręczy do tarcz, a stolarz Luchta do wykonania samych tarcz oraz drzewców włóczni.
Medyk Diancecht zaś rzekł:
- Jeśli ktokolwiek zostanie ranny podczas bitwy, nawet śmiertelnie, to pod warunkiem, że jego głowa nie będzie odcięta a mózg i szpik nie wypłyną, zobowiązuję się go uzdrowić, a jeśli będzie taka konieczność, to wskrzesić tak, że następnego ranka będzie gotowy znów do walki.
Na koniec odezwał się Dagda:
- Tak się wszyscy przechwalacie, a ja to wszystko, do czego się zobowiązujecie, zrobiłbym sam, bez niczyjej pomocy.
- To w takim razie - odezwał się ktoś z zebranych - musisz być chyba bogiem!
I wszyscy wybuchli śmiechem, a potem przemówił Lugh budząc odwagę w ich sercach i każdy poczuł się potężny, silny i pewny siebie.

kiedy nadszedł wyznaczony dzień bitwy obie armie: Fomorian i Tuatha de Danaan stanęły naprzeciw siebie pośrodku równiny zwanej Magh Tuireadh. Wpierw przeciwnicy zaczęli grozić sobie nawzajem:
- Irlandczycy są na tyle bezczelni że śmią się nam przeciwstawiać - rzekł zdrajca Bres do swojego towarzysza stającego obok, Indecha.
- Przysięgam, że posiekam na drobne kawałeczki kości każdego z nich jeśli natychmiast się nie poddadzą i nie zaczną z powrotem płacić nam podatków.
Wśród Irlandczyków nie było ich dowódcy, Lugha, gdyż postanowiono nie narażać go na bezpośrednie niebezpieczeństwo. Gdyby Lugh zginął byłaby to niepowetowana strata. Zostawiono go więc w Teamhair razem ze strażą przyboczną w liczbie dziewięciu żołnierzy. Tego pierwszego dnia do bezpośredniej walki nie stanął żaden z głównodowodzących, jedynie najprości wojownicy, których talent do walki oraz zapał i odwaga ani na trochę nie ustępowały talentowi, zapałowi i odwadze ich dowódców.
I bitwa toczyła się, dzień po dniu, a szala zwycięstwa nie przechylała się na żadną ze stron. Jednak po jakimś czasie Fomorian zaczęło intrygować pewne zjawisko: o ile ich żołnierze raz zranieni lub zabici zostawali takimi następnego dnia, o tyle tak oczywiste prawa natury jakby nie tyczyły się Irlandczyków: ranni czy nawet zabici stawali następnego dnia do walki równie, albo nawet bardziej silni niż przedtem. Podobne cuda działy się z uzbrojeniem: broń Fomorian raz stępiona czy zniszczona taką pozostawała, a broń Irlandczyków nie okazywała żadnych oznak zniszczenia. Aby rozwiązać tę zagadkę Fomorianie wysłali na przeszpiegi Ruadana, bowiem był on synem Bresa i Brigit, która z kolei była córką Dagdy, a więc w żyłach młodzieńca płynęła krew Tuatha de Danaan. Ruadan dowiedział się, że na zachód od Magh Tuireadh a na wschód od Loch Arboch wydrążona została studnia Slaine. Aby wypełnić swoje przyrzeczenie dane Lughowi, Diancecht, jego syn Octruil i córka Airmed rzucili zaklęcie na wodę w tej studni i wrzucili do niej lecznicze zioła. Dlatego teraz, gdy zanurzy się w niej ciało zabitego wojownika lub przemyje nią rany, te natychmiast się goją a umarli odżywają i wstępuje w nich siła i odwaga dwakroć większa niż jaką dysponowali przedtem. Natomiast broń nie naprawiała się i nie ostrzyła sama w cudowny sposób, lecz była robiona za każdym razem od nowa przez Goibniu i Luchtę w nieprawdopodobnym tempie: Goibniu starczyły trzy uderzenia aby ostrze włóczni było gotowe, a Luchcie trzy cięcia aby gotowy był drzewiec. Czwartym ruchem Luchta nakładał na drzewiec mosiężny pierścień a piątym rzucał drzewcem w kierunku zamocowanego obok kowadła ostrza, ostrze zachodziło na drzewiec i włócznia była prawie gotowa. Jeszcze tylko trzy ruchy starczyły Credne na założenie mosiężnych nitów a Cron ostrzyła każdą włócznię.
Gdy Ruadan wrócił do Fomorian i opowiedział im o tym wszystkim otrzymał rozkaz natychmiastowego powrotu do Teamhair i zabicie Goibniu. Ruadan znalazłszy się w kuźni poprosił Goibniu żeby zrobił dla niego ostrze do włóczni. O drzewiec poprosił Luchtę a Credne o nity. Otrzymał to wszystko i kiedy trzymał już gotową włócznię w ręku rzucił nią w Goibniu. Jednakże chybił i Goibniu został tylko ranny. Zdołał wyciągnąć włócznię z rany i rzucił nią w Ruadana zabijając go na miejscu.
Całe to zajście, za sprawą magii, widzieli Bres i jego żona Brigit, która zaniosła się szlochem na widok martwego ciała jej syna. Rana Goibniu błyskawicznie się zagoiła po przemyciu jej cudowną wodą ze studni Slaine. Ale wtedy syn Indecha, Octriallach zwołał kilku innych Fomorian i razem zrzucili na Slaine ogromny kamień, żeby Irlandczycy nie mogli już czerpać z niej wody, a po jakimś czasie studnia wyschła.

wdniu, który miał okazać się ostatnim dniem bitwy na MaghTuireadh, wojownicy Fomoriańscy stanęli równym rzędem pośrodku pola bitwy. Nie było wśród nich nikogo kto nie miałby na sobie mocnej zbroi, hełmu na głowie, ciężkiej włóczni w prawej ręce, tarczy na lewym ramieniu i miecza przy pasie. Równie dobrze uzbrojeni i nie mniej pewni siebie stanęli naprzeciwko nich Tuatha de Danaan. Tym razem przybył również Lugh razem z Diancechtem i boginkami wojny: Badb, Machą i Morrigu.
Na rozkaz Lugha Irlandczycy ruszyli do ataku. W czasie tej krwawej bitwy zginął Nuada z rąk samego Balora EvilEye a Dagda został ciężko raniony przez żonę Balora Ceithlenn. Lugh nie mogąc dłużej stać bezczynnie umknął strażnikom którzy strzegli jego bezpieczeństwa i podążył ku pierwszym szeregom wojowników zagrzewając ich do walki okrzykami.
- Walczcie o swoją wolność! - wołał - bo lepiej jest zginąć w bohaterskiej walce niż żyć w niewoli!
A żołnierze odkrzyknęli jemu i ruszyli ze zdwojonym zapałem atakując Fomorian.
Ostatnie godziny bitwy były istną rzezią, poległo wielu walecznych i zdolnych żołnierzy, murawa nasiąknęła krwią zabitych i rannych tak, ze walczący ślizgali się po niej jak po błocie, a na wiele mil niosły się echa uderzeń mieczy o tarcze i o miecze przeciwników, krzyków walczących i świstu włóczni przecinających powietrze. Rzeka unosiła ze sobą ciała wszystkich poległych, bez rozróżniania czy byli dla siebie przyjaciółmi czy wrogami.
Lugh przebiwszy się przez szeregi Fomorian dotarł do miejsca gdzie stał Balor i zaczął krzyczeć na niego i rzucać weń obelgami.
- Podnieście mi powiekę!!! - wrzasnął rozwścieczony Balor do swoich żołnierzy - podnieście ją, niech no spojrzę na tego natrętnego gadułę, a nie wypowie już ani jednego słowa!!!
Lugh tylko czekał aż Fomorianie podniosą powiekę Balora i ukarze się jego śmiertelne oko. Chwycił swoją włócznię i rzucił nią trafiając prosto w źrenicę, a pęd włóczni był tak ogromny, że oko Balora zostało wybite na drugą stronę czaszki i spojrzało na całą armię Fomorian i wszyscy oni natychmiast padli martwi. Wtedy Lugh jednym zamachem odciął Balorowi głowę. Tym samym spełniła się przepowiednia dana niegdyś Balorowi, że zabije go jego własny wnuk.
Tego dnia został spełniona jeszcze jedna obietnica: Morrigu, która obiecała Dagdzie że go pomści, zabiła Indecha, wzięła dwie pełne garście jego krwi i zaniosła ją do fortu Unius, który od tej pory zwany był Fortem Zniszczenia.
Po śmierci Balora nastąpił pogrom Fomorian, wyparto ich aż na morze, do ich Szklanej Wieży. Jedynie zdrajcę Bresa przyprowadzono przed oblicze Lugha.
- Oszczędź mnie, lepiej na tym wyjdziesz niż gdybyś miał mnie zabić - powiedział Bres - jeśli mnie zachowasz przy życiu obiecuję sprawić, by wszystkie krowy w Irlandii zawsze dawały dużo mleka!
- Co na to moi mędrcy? - zwrócił się Lugh do swoich doradców
- Zabij go, Lugh. Bres nie powinien dawać obietnicy której dotrzymanie nie leży w jego możliwościach - rzekł mędrzec.
- Nie zabijaj mnie - zawołał znów Bres - a obiecuję że w Irlandii będzie można zbierać żniwa co kwartał!
- Wiosna jest aby orać i siać, lato aby zboże wyrosło i dojrzało, jesień aby móc je zebrać, a zima to pora aby z niego korzystać! - odezwał się mędrzec.
- Jak widzisz, Bres, twoje obietnice niewiele ciebie ratują - rzekł Lugh - ale powiedz mi jak najlepiej orać, siać i zbierać zborze?
- Niech orka rozpoczyna się w czwarty dzień tygodnia - odrzekł niepewnie Bres - i niech w taki sam dzień odbywa się siew i w taki sam dzień niech będą zbierane plony.
Lugh wysłuchawszy tej przemowy puścił Bresa wolno.

jeszcze w trakcie trwania bitwy i tuż po jej zakończeniu zdarzyło się kilka ciekawych historii:
Podczas bitwy Ogma znalazł miecz fomorskiego księcia Tethry. Miecz nosił nazwę Orna. gdy Ogma wydobył go z pochwy aby go wyczyścić, miecz odezwał się nagle ludzkim głosem i zaczął opowiadać historie wszystkich czynów do których popełnienia ów miecz został użyty.
Pewnego dnia zdarzyło się, że żonie Goibniu postawiono poważny zarzut zdrady męża. Goibniu akurat pracował w swojej kuźni, gdy posłaniec przyniósł mu tą złą wiadomość. W pierwszej chwili Goibniu poniósł gniew. Trzymając w ręku świeżo wykonaną włócznię - nazwaną ją Nes - przeklął ją tak, że od tej pory każdy kto otrzymałby nią cios stanąłby w płomieniach.
Potem Lugh razem z Dagdą i Ogmą podążyli za uciekającą armią Fomorian, gdyż ukradli oni harfę zwaną Uaitne należącą do Dagdy. Wtargnąwszy do sali, gdzie zwykle wystawiano uczty, zobaczyli wśród Fomorian Bresa i jego ojca Elathana, a na ścianie wisiała Uaitne. Widząc ją Dagda zawołał ją zaklęciem i harfa, posłuszna jego rozkazom, sfrunęła ze ściany i wpadła prosto w ręce swego właściciela, a szybując przez salę zabiła dziewięciu Fomorian.
Dagda ująwszy instrument w dłonie zagrał trzy melodie: żałobną, wesołą i kołysankę. Gdy grał melodię żałobną nikt nie potrafił powstrzymać łez, przy melodii wesołej wszyscy śmiali się i tańczyli a przy kołysance każdy zapadł w głęboki sen.
Lugh i Ogma wykorzystując sytuację wyszli z sali a Dagda poszedł jeszcze do pomieszczeń gdzie trzymano zwierzęta i wziął stamtąd swoją jałówkę, którą kiedyś dostał od Bresa za wybudowanie fortyfikacji. Jałówka rykiem zawołała swego cielaka, a za jej głosem poszedł nie tylko on, ale też bydło zabrane niegdyś ludziom Dea jako podatek. W ten sposób całe bydło należące do Tuatha de Danaan pasło się znowu na swoich pastwiskach.
Cé, druid służący Nuadzie, został bardzo ciężko ranny podczas bitwy z Fomorianami. Resztkami sił zdołał dotrzeć na południe, do Carn Corrslebe. Tam zatrzymał się na chwilę, aby odpocząć i zobaczył przed sobą bezkresną równinę, całą porośniętą kwiatami. Postanowił, że koniecznie musi dotrzeć do tego cudownie pięknego miejsca. Jednak gdy tylko postawił stopę na kwiecistej łące, umarł z wycieńczenia, a w miejscu, gdzie upadł, wytrysło źródło i wkrótce cała równina znalazła się pod wodą. W ten sposób powstało jezioro, które potem nazwano imieniem dzielnego druida: LochCé.

jeszcze tylko niedobitki Fomorian krążyły po Irlandii, z zemsty niszcząc i dewastując wszystko co tylko się dało. Wkrótce jednak Morrigu i syn Dagdy Agnus Og, pewnej nocy Samhain, położyli kres ich zuchwalstwu i od tej pory nie było w Irlandii ani jednego Fomoriana.
Wreszcie Morrigu mogła wszem i wobec ogłosić zwycięstwo:
- Pokój od Ziemi po Niebo i od Nieba po Ziemię, siła dla wszystkich!
I wszyscy się cieszyli z tego zwycięstwa, choć było tylu poległych, że nikt nie byłby w stanie ich zliczyć. Czy było ich tylu, ile gwiazd na niebie? Albo ile płatków śniegu?, czy ździebeł trawy na łące? Jak wielu by ich nie było, Nuada był jednym z poległych, tak więc należało wybrać nowego króla. Wszyscy jednogłośnie wybrali Lugha na swojego władcę.
Zaraz potem umarła przybrana matka Lugha - Taillte. Już na łożu śmierci poprosiła swojego męża, Duacha Mrocznego, aby z pomocą swoich ludzi ściął cały las Cuan, gdyż chciała mieć obwarowania wokół swojego grobu. Wola jej została spełniona rzetelnie: w ciągu jednego miesiąca Irlandczycy mieczami i toporami ścięli wszystkie drzewa lasu Cuan. Lugh pochował swoją przybraną matkę na równinie Midche i usypał kurhan. Rozkazał, aby od tej pory, każdego lata rozpalano tu ogniska i urządzano zabawy żeby uczcić pamięć Taillte.
Natomiast rodzona matka Lugha, piękna Eithne, zaraz po bitwie przyjechała do Teamhair i poślubiła syna Nuady Tadga. Wkrótce urodziła mu dwoje dzieci: Muirne i Tuiren.

Rozdział IV,  Ukryty dom Lugha

lugh bardzo długo sprawował rządy w Irlandii, ale w końcu postanowił wyjechać, a na jego miejsce wybrano Dagdę. Od tej pory nie wiadomo dokładnie, co działo się z Lughiem.
Pewnego razu wojownik imieniem Conn Stu Bitew zawitał w okolice Teamhair. Byli z nim jego żołnierze, druidzi i poeci. Zdarzyło się, że Conn stanął na magicznym kamieniu który Tuatha de Danaan dawno temu przywieźli do Irlandii. Gdy tylko stopa Conna spoczęła na kamieniu głaz wydał z siebie krzyk tak donośny, że słychać go było w promieniu wielu mil.
- Co to było? - spytał zaskoczony Conn swojego druida - skąd się wziął tutaj ten kamień?
- Nie umiem ci teraz tego wyjaśnić, Conn - odparł druid - ale daj mi pięćdziesiąt trzy dni na znalezienie odpowiedzi.
Gdy minęły pięćdziesiąt trzy dni Conn ponownie spytał swojego druida o kamień, wtedy druid rzekł:
- Jest to Lia Fail - Kamień Waleczności, lub Kamień Przeznaczenia, został przywieziony z miasta Falias aż tutaj, do Teamhair i tutaj będzie stał wiecznie. Kamień wydaje z siebie krzyk gdy stanie na nim stopa przyszłego króla Irlandii a liczba wydanych okrzyków przepowiada ile władców twojej rasy będzie panować po tobie. Ale nie do mnie należy wymienianie ich imion.
Gdy tylko druid wypowiedział te słowa spłynęła na nich tak gęsta mgła, że stracili orientację w terenie. Wówczas usłyszeli tętent kopyt końskich. Podjechał do nich obcy jeździec który powitał uprzejmie Conna i zaprosił go do swojego domu. Conn ze swoją świtą podążyli więc za nieznajomym, który dziwnym sposobem orientował się doskonale w gęstej mgle.
Wreszcie przybyli na piękną równinę, gdzie mgła niespodziewanie się rozstąpiła, i zobaczyli bogatą i mocną fortyfikację, a gdy przekroczyli bramę ze złota ich oczom ukazał się dom z dachem pokrytym brązem.
Gdy weszli do środka nieznajomy zajął główne miejsce przy stole a obok niego zasiadła kobieta o niespotykanej urodzie. Siedziała tak przez kilka chwil, jakby pozwalała się podziwiać Connowi i jego żołnierzom, w końcu zwróciła się do gospodarza domu:
- Komu mam nalać wina?
- Usłuż Connowi Stu Bitew - odparł nieznajomy tym samym przedstawiając swojego gościa, choć Conn nie wymienił mu swojego imienia - on będzie dowodził w stu bitwach, zanim umrze - dodał tajemniczą przepowiednię. Potem uzupełnił przepowiednię druida Conna wymieniając z imienia wszystkich władców Irlandii którzy będą panowali po Connie i określił jak długo każdy z nich będzie żył. Potem przedstawił towarzyszącą mu kobietę jako boginię Irlandii.
- A co do mnie - powiedział - jestem Lugh Długoręki, syn Eithne.

”Nadejście Tuatha de Danaan”
Walka z Firbolgami
Panowanie Bresa

”Lugh Długoręki”
Nadejście Lugha
Synowie Tuireanna
Wielka bitwa na równinie Magh Tuireadh
Ukryty dom Lugha

”Nadejście Gaelów”
Pierwsze spotkanie Bitwa na Tailltin


indeks nazw
wymowa
strona główna

Tłumaczenia i grafika:
Bran © 2000

Opracowano na podstawie:
Lady Augusta Gregory
Irish Myths and Legends
Running Press 1998
(Dublin 1910)